Japonia i miasteczko Tsuru- shi


Witam na moim blogu!:)

Dzisiaj opisze nasze pierwsze dni w Japonii
Miłego czytania! :)

Dzisiaj będzie krótki post, bo nie chciałam dzielić wyprawy na Fuji ;)
Misteczko Tsuru-shi :)

Naszym pierwszym celem, który chciałyśmy zrobić, była wspinaczka na Fuji. Postanowiłyśmy wspinać się żółtym szlakiem, dlatego starałyśmy się znaleźć odpowiedni nocleg w pobliżu Fujiyoshida, ale niestety nam się to nie udało. Tak jak wspominałam w poprzednim poście, nie szukałyśmy hoteli, lecz wyjątkowych miejsc, w których możemy przenocować - i to nam się udało. Znalazłyśmy nocleg u przemiłego Japończyka w mieście Tsuru-shi. Troszkę dalej od Fujiyoshida, ale opłaciło się!

Znaleźliśmy naszego Sacio na AirBnb. Przesympatyczny Pan, który zrobił wszystko by jak najlepiej nas ugościć.

pierwszego dnia gdy przyleciałyśmy do Tokio musiałyśmy się tam, dostać. wyglądało to tak:


I znów wrócę do JR Pass. Nie miałyśmy żadnego problemu z pociągami! Nawet z 5 przesiadkami, :D

Dodam również, że Japończycy są niesamowicie pomocni. Zawsze jak miałyśmy jakiś problem z odnalezieniem odpowiedniego peronu, z którego nasz pociąg odjeżdżał, każda napotkana osoba nam pomagała. Nie tyko powiedziała jak dość do danego miejsca, ale także odprowadzała nas!
Również pociągi w Japonii, są bardzo czyste i wygodne. Jest zasada, że w pociągach nie powinno się rozmawiać. Jest to spowodowane tym, iż wielu Japończyków w pociągach śpi - Albo w drodze do pracy, albo w drodze powrotnej.

Zdjęcie z ukrycia ;) dlatego też słaba jakość.
Jak można zauważyć na zdjęciu - wszyscy śpią! nawet udało nam się zaobserwować osoby, który spały na stojąco.. 
Bardzo nas zaskoczyła jeszcze jedna rzecz. Mianowicie, na każdej stacji znajduje się automat z napojami (tak jak wszędzie, nie tylko na stacjach). Pamiętam jak jedna dziewczyna, która siedziała obok nas, zostawiła swoje rzeczy w pociągu i wyskoczyła by kupić picie. Niby nic szczególnego, ale zostawić torebkę z dokumentami w pociągu pełnym ludzi? Nam wydaję się bardzo nie odpowiedzialne. Tam jest to na początku dziennym i nikt nawet nie spojrzy na tą torebkę by ją ukraść. 

A o to nasze maszyny :D

ulubione napoje :)
Po kliku godzinach podróży dojechałyśmy wreszcie do Tsuru shi. Na stacji czekał na nas nasz pierwszy Host. Przyjechał swoim malutkim samochodem i zabrał nas do swojego domu. Nigdy w życiu nie widziałam takich samochodów! są jak małe jeżdzące kwadraty! 
Niestety nie miałyśmy możliwości poznać sekretów tej miejscowości, oprócz plantacji Wasabi. 
Ale była to bardzo urocza mała miejscowość, która miała swój urok :)

Miasteczko położone pośród gór, sama natura i jeden sklep Kombini obok naszego domu.
Lawson - jeden z najpopularniejszych sieciówek w Japonii, zaraz po 7evelen ;) Możecie kupić tutaj praktycznie wszystko, co potrzebujecie;)

Dom był dwu piętrowy. My miałyśmy do dyspozycji dolną część. 2 pokoje - jeden w stylu Japońskim, a drugi w stylu Europejskim oraz kuchnie. Pierwszy raz miałam możliwość spania na matach Tatami <3 byłam tak podekscytowana, że nie mogłam zasnąć. Do tego w typowo Japońskich domach ściany są bardzo cienkie i słyszysz wszystko co dzieje się na zewnątrz. Tak jak małe strumyki, dzwonki wietrzne, świerszcze czy też cykady. Gdy połączy się to wszystko w całość - bajka.
niestety bardzo złe zdjęcie jakościowo :( 


Gdy przyjechałyśmy, był już wieczór, Sacio przygotował dla nas deser i herbatę, rozmawialiśmy i spędziliśmy czas w jego małej kuchni i pomagał nam zorganizować naszą wyprawę na fuji, która miała się odbyć następnego dnia.

z moim ulubionym Hostem :) 


Następnego ranka, zabrał nas na plantacje Wasabi, która należała do jego przyjaciela. Pokazali nam jak powinno się hodować wasabi - jest to podobno jedna z najtrudniejszych roślin do uprawy. 


W drodze na plantacje Wasabi.

Roślina ta, musi być cały czas w krystalicznie czystej wodzie. Dlatego teren górzysty, gdzie woda spływa z góry jest idealny dla Wasabi:) 
Także, wasabi nie może być na słońcu - dlatego Japończycy używają czarne płachty. by chronić je przed słońcem :) 





Spędziłyśmy tam godzinę. Po oprowadzeniu po polach nasi nowi znajomi, pokazali nam jak z korzeni tej rośliny możemy uzyskać naszą "pastę" Wasabi. Jest do tego specjalna tarka, z większymi i mniejszymi oczkami. Korzeniem trzesz po tarce wykonując kółka.

Właściciel plantacji był bardzo uprzejmy i chętny by pokazać nam nowe rzeczy, których nigdy wcześniej nie widziałam. Prawda jest taka, że również nie miałam pojęcia, że Wasabi nie robi się z chrzanu ;) 


Po tej wycieczce, wróciłyśmy do domu by przygotować się do wspinaczki na Fuji.
Myślałam, że dam rade opisać chociaż trochę o tej wyprawie, ale zrobię to w następnym poście :)
Dziękuje i pozdrawiam :) 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

WIza Narzeczeńska do USA - K1

adjustment of status - aplikowanie o zielona Kartę po wizie K1

Top 10 najchętniej odwiedzanych Parków Narodowych w USA w 2019 roku.